Far spojrzała na rozległą dolinę. Jej piękne zielone oczy otoczone bursztynowym pierścieniem były pełne smutku. Nadchodziła zima, a ich gurany były chore. Mityczne stworzenia, które przez tysiące lat utrzymywały ich plemiona przy życiu – teraz chorowały. Far z bólem spojrzała na małego gurana, który oddychał z coraz większym trudem. Pokryty tęczowymi łuskami bok podnosił się coraz rzadziej, a wielkie i błękitne jak święte jezioro oczy zachodziły mgłą bólu. Far użyła już wszystkich znanych jej metod, by ratować życie malca, ale bezskutecznie. Młody gurana nie miał szans.
Far pomyślała o nieuchronnej zagładzie tego dostojnego gatunku, a zaraz potem jej myśli poszybowały do współplemieńców. Ich los był również przesądzony. Było ich wielu, zbyt wielu. Kiedy ich ziemia pokryje się wieloma metrami lodu, który pojawi się dosłownie w ciągu jednej nocy, tylko gurany będą dostarczycielami powietrza i mleka. Ich piękne łuski rozświetlą mrok grot, w których żyli, a z mleka wyrabiane będą podstawowe pokarmy. I tylko dostateczna ich ilość umożliwiała przetrwanie wielkiej zimy.
A teraz.
Teraz wszystko było stracone. Ona nie potrafiła pomagać zwierzętom, nie potrafiła pomagać swojemu ludowi, ale nie potrafiła też płakać.
Far pomyślała o nieuchronnej zagładzie tego dostojnego gatunku, a zaraz potem jej myśli poszybowały do współplemieńców. Ich los był również przesądzony. Było ich wielu, zbyt wielu. Kiedy ich ziemia pokryje się wieloma metrami lodu, który pojawi się dosłownie w ciągu jednej nocy, tylko gurany będą dostarczycielami powietrza i mleka. Ich piękne łuski rozświetlą mrok grot, w których żyli, a z mleka wyrabiane będą podstawowe pokarmy. I tylko dostateczna ich ilość umożliwiała przetrwanie wielkiej zimy.
A teraz.
Teraz wszystko było stracone. Ona nie potrafiła pomagać zwierzętom, nie potrafiła pomagać swojemu ludowi, ale nie potrafiła też płakać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz